Jamalex Polonia 1912 Leszno – WKS Śląsk Wrocław

Jamalex Polonia 1912 Leszno 61 - 79 WKS Śląsk Wrocław
10 Mar 2018 - 18:00Trapez, Leszno, ul. Zygmunta Starego 1

Starcie Śląska z Jamalex Polonią 1912 Leszno już przed meczem budziło mnóstwo emocji. Głównym tego powodem było tło ostatnich wyników – wrocławianie, którzy po dogrywce przegrali pierwsze spotkanie między tymi drużynami, podchodzili do rewanżu po serii czterech kolejnych zwycięstw. Z kolei leszczynianie w trzech ostatnich kolejkach schodzili z parkietu pokonani. Już nieco tradycyjnie dodatkowymi smaczkami były postacie łączące oba kluby: Maciej Zieliński, Łukasz Grudniewski, Kamil Chanas czy Stanferd Sanny. Zapowiadało się więc znakomite widowisko.

W ekipie Radosława Hyżego drugi z rzędu występ w pierwszej piątce zaliczył Karol Kutta. Na kolejnych pozycjach zagrali Jan Grzeliński, Mikołaj Ratajczak, Aleksander Dziewa i Karol Michałek. Ostatnia dwójka w pierwszych akcjach w efektowny sposób zablokowała rywali, to gospodarze prowadzili jednak po pick’n’rollach Kamila Chanasa z Przemysławem Wroną. Dzięki trafieniom Jana Grzelińskiego, Trójkolorowym udało się wyjść na prowadzenie 11:9, które do końca kwarty jeszcze znacznie powiększyli. Świetna, agresywna obrona sprawiła, że przez kolejnych sześć minut gospodarze nie zdołali zdobyć punktów. Dla Śląska trafili za to jeszcze Aleksander Dziewa, Mateusz Stawiak i zza łuku – Jakub Musiał, dzięki czemu pierwszej kwarcie goście prowadzili 20:12.

Widoczna była olbrzymia przewaga Wojskowych w walce na deskach. Swój wkład miał w to nawet Michał Sasik, który zaliczył wczoraj krótki debiut w 1 lidze. Śląsk dzięki dobrej defensywie nadal powstrzymywał rywali od punktowania, po drugiej stronie parkietu po raz kolejny trafiali za to  Jakub Musiał i Aleksander Dziewa. Drużyna Radosława Hyżego prowadziła już 34:21, kiedy to gospodarze zaliczyli run 14:2 i dzięki Kamilowi Chanasowi i Jakubowi Kobelowi zbliżyli się do gości tylko na jedno oczko. W trudnym momencie zawodnicy WKS-u wywalczyli jednak kilka fauli i nie zawiedli wówczas na linii. Dzięki sześciu kolejnym trafieniom z rzutów osobistych, przed zejściem do szatni udało się jeszcze nieco odskoczyć (40:35).

W drugiej połowie niemoc ofensywna Polonii Leszno trwała dalej. Dla Śląska dwie trójki trafili błyskawicznie Mikołaj Ratajczak i Jan Grzeliński, a przewaga Trójkolorowych ponownie urosła. W akcjach gości widać było rytm, gospodarze mieli natomiast spore problemy z agresywną obroną Wojskowych i często byli zmuszani do oddawania trudnych rzutów. Kolejną trójkę dołożył Jakub Musiał, bardzo aktywni byli też Aleksander Dziewa czy Jan Grzeliński i przed decydującą kwartą Śląsk prowadził 58:45.

Jej początek niemal przesądził o losach spotkania. Wrocławianie obnażyli słabości defensywne rywali i kolejna dwa trafienia zza łuku dołożył „Grzelu”. Trójkolorowi mieli już 19 punktów przewagi – tego nie można było wypuścić z rąk. Leszczynianie zdołali zbliżyć się jeszcze  do zawodników Radosława Hyżego na 13 oczek, ale dominacja gości była bezdyskusyjna. Jej kwintesencją była ostatnia akcja spotkania, w której Jan Grzeliński pięknym podaniem spod kosza odnalazł w narożniku Aleksandra Dziewę. Środkowy celnym rzutem zza łuku przypieczętował pierwsze w sezonie zwycięstwo gości w leszczyńskim Trapezie. Wojskowi zdobyli twierdzę Leszno, wygrywając 79:61.

– Jestem bardzo, bardzo dumny ze wszystkich chłopaków. Sposób w jaki zagrali na wyjeździe, jak zrealizowali założenia i to, jak rozczytali grę zawodników z Leszna były świetne. Pokazaliśmy bardzo dobrą obronę, było dużo walki, ale udało się obnażyć słabości rywali. To jak indywidualnie zaprezentowali się J. Grzeliński, A. Dziewa i pozostali – czapki z głów. Cała drużyna zasługuje na pochwałę, cieszymy się tą chwilą ale od jutra myślimy już  o kolejnym spotkaniu i skupiamy się na jego wygraniu – mówił mający dużo powodów do zadowolenia Radosław Hyży.

Wrocławianie dzięki sprawnej grze po obu stronach parkietu zatrzymali Polonię na skuteczności 34% z gry i 25% zza łuku. Sami trafili za to 11 trójek (39% za 3, 42% z gry) i byli lepsi także w innych aspektach gry (43:29 w zbiórkach, 17:10 w asystach). Tercet  Jakub Musiał (19 pkt, 4zb, 3 ast, 4/6 za 3), Aleksander Dziewa (21 pkt, 11 zb, 8/12 z gry, EVAL 28, 10. double-double w sezonie) i Jan Grzeliński (22 pkt, 7 ast, 3 zb) zapewnił Śląskowi aż 62 punkty, tym samym zdobył on więcej oczek niż Jamalex Polonia 1912 Leszno. W drużynie gospodarzy najlepiej punktowali Kamil Chanas (14 pkt, 4 zb, 4 s, 6/15 z gry), Nikodem Sirijatowicz (13 pkt, 3 zb) i Adam Kaczmarzyk (12 pkt, 3/6 za 3), skuteczność wszystkich graczy pozostawiała jednak wiele do życzenia. Leszczynianie trafili tylko 13 z 26 rzutów osobistych.

W trwającej pięciomeczowej serii zwycięstw Wojskowych, Polonia wydawała się być najtrudniejszym rywalem. Obserwując jednak grę wrocławian można dojść do wniosku, że im silniejszy przeciwnik –  tym lepiej są w stanie zaprezentować się podopieczni Radosława Hyżego. Pod koniec meczu widać było już zmęczenie fizyczne zawodników Łukasza Grudniewskiego a fakt, że drużyna z Leszna jest w kryzysie niewątpliwie ułatwił Trójkolorowym zadanie. Ci fantastycznie wykorzystali jednak tę sytuację i zupełnie zdominowali faworyta na jego parkiecie. Oglądanie tak grających Wojskowych to przyjemność i trzeba przyznać, że był to też ich najlepszy mecz w tym sezonie.

Seria trwa dalej! Czy uda się ją przedłużyć? Odpowiedź poznamy w najbliższą niedzielę, kiedy do stolicy Dolnego Śląska przyjedzie kolejny bezpośredni rywal w walce o play-offy – Elektrobud-Investment ZB Pruszków. Najbliższy przeciwnik z bilansem 13-13 zajmuje 10. pozycję w tabeli, rozegrał jednak dwa spotkania mniej. Trzeba więc po raz kolejny udowodnić, że w przypadku Wojskowych prawo serii to nie przypadek. Hej Śląsk!