WKS Śląsk Wrocław – Biofarm Basket Poznań

WKS Śląsk Wrocław 92 - 87 Biofarm Basket Poznań
21 Lut 2018 - 18:00Hala AWF, al. Paderewskiego 35

Czy Wojskowi weszli na odpowiednie tory? Póki co jest jeszcze za wcześnie, by ferować takie wyroki, są jednak pewne przesłanki, które mogą napawać optymizmem. Podopieczni Radosława Hyżego wygrali bowiem w środę drugie z rzędu, bardzo ważne starcie z bezpośrednim rywalem w walce o play-offy – Biofarmem Basket Poznań. Oprócz zwycięstwa 92:87 cieszy też styl, bo to Trójkolorowi ponownie zachowali w końcówce więcej zimnej krwi.

Śląsk nie od początku grał jednak dobrze. W pierwszych minutach spotkania gospodarze sprawiali wrażenie zagubionych, grali bez pomysłu, mieli problemy ze skutecznością. Poznaniacy prowadzili 8:0, kiedy pierwsze punkty po trzech minutach gry zdobył dla Wojskowych Karol Michałek. Następnie straty do gości błyskawicznie zniwelowali trójkami Jan Grzeliński i Mateusz Stawiak, a celnym rzutem zza łuku pod koniec pierwszej kwarty popisał się także wracający po kontuzji kapitan drużyny – Adrian Mroczek-Truskowski. Goście prowadzili jednak 23:19.

Początek drugiej ćwiartki należał do Mateusza Stawiaka. Skrzydłowy, który dostaje coraz więcej minut, najpierw przedarł się pod kosz i zaliczył akcję 2+1, potem wykończył kontrę wsadem i trafił dwa kolejne rzuty osobiste, które dały Śląskowi prowadzenie. W drużynie Biofarmu błyszczał Mariusz Konopatzki do spółki z Filipem Struskim. Goście utrzymywali kilkopunktowe prowadzenie, które przed przerwą do jednego oczka zniwelował Jan Grzeliński. Rozgrywający w ciągu 40 sekund dwukrotnie trafił zza łuku, a na tablicy widniał wynik 42:43.

Niestety Wojskowi trzecią kwartę zaczęli podobnie jak pierwszą. Rywale zaliczyli serial punktowy 8:0, który zakończył dopiero akcją 2+1 Aleksander Dziewa. W międzyczasie na parkiecie na dłużej pojawił się Marcin Pławucki, który w trzeciej ćwiartce zdobył 7 oczek. Gospodarze za sprawą dobrej gry rozgrywającego i kolejnej trójki Adriana Mroczek-Truskowskiego wrócili do gry, ale goście odgryzali się podkoszowymi akcjami Adama Metelskiego czy trójkami Piotra Wielocha. Remis 62:62 zwiastował emocjonującą końcówkę.

Taka też ona była. Gra toczyła się według schematu „akcja za akcję”, „Spławik” rzucał kolejne trójki, to Śląsk cały czas miał inicjatywę, ale nie był w stanie uciec rywalom. Na różnicę dwóch posiadań udało się odskoczyć dopiero na dwie minuty przed końcem, oczywiście dzięki niezawodnemu Marcinowi Pławuckiemu. Po punktach jego i „Mroka” Śląsk prowadził 85:77. Niestety dziury w obronie gospodarzy pozwoliły przyjezdnym do końca liczyć się w walce o zwycięstwo, podopieczni Radosława Hyżego zachowali jednak na decydujące momenty więcej zimnej krwi. Po trójce Mariusza Konopatzkiego było już tylko 87:84, a do ostatniej syreny zostało pół minuty. Na 10 sekund przed końcem Marcin Pławucki trafił daggera rzucając trójkę sprzed nosa rywali. Zawodnicy Przemysława Szurka zdołali jeszcze odpowiedzieć celnym rzutem zza łuku Jakuba Fiszera, ale dwa rzuty osobiste trafił Jan Grzeliński, czym ustalił wynik na 92:87 dla gospodarzy.

– Dzisiaj w końcówce nie zabrakło nam zimnej krwi, podobnie jak w Kołobrzegu. Cieszymy się z tego, ale nauka wygrywania w decydujących momentach to proces. W ostatnich minutach popełniliśmy kilka błędów, ale było ich mniej niż przed tygodniem i dzięki temu wygraliśmy. Ogółem popełniliśmy ich może 2-3 na kwartę, a taki wynik możemy brać w ciemno. Rezultat końcowy dzięki temu również jest inny. Jeśli chodzi o moją grę – zależy ona od mojej agresji, której wymaga ode mnie trener. Do tej pory starałem się grać bardziej jak rozgrywający, uruchamiać kolegów, a teraz mam trochę inne zadania. Uczę się ich z różnym skutkiem, ale dzisiaj wyszło to całkiem nieźle i jeśli w każdym meczu zachowam koncentrację to może być jeszcze lepiej – podsumował spotkanie najlepszy strzelec Śląska, Marcin Pławucki.

Rozgrywający, który wczoraj bardziej wpisał się w rolę rzucającego zanotował aż 31 punktów, 3 zbiórki, 4 asysty i 4 przechwyty. Trafił 5 z 10 prób zza łuku i 13 z 20 z gry, a jego EVAL wyniósł aż 32. To drugi z rzędu znakomity występ „Spławika” na własnym parkiecie. Drugim najlepszym punktującym w drużynie Śląska był Jan Grzeliński (15 punktów, 3 zbiórki, 5 asyst, 3/8 za 3, 5/16 z gry). Barierę 10 oczek przekroczył jeszcze Mateusz Stawiak (11 punktów, 5 zbiórek). Na przyzwoitym poziomie zagrali środkowi – Aleksander Dziewa skończył spotkanie z 9 punktami i 7 zbiórkami, a Karol Michałek z 8 punktami i 6 zbiórkami. W ekipie gości najlepsze zawody rozegrał Filip Struski (21 punktów, 14 zbiórek), wysoko punktowali też Mariusz Konopatzki (17 punktów), Jakub Fiszer (15 punktów) oraz Adam Metelski i Piotr Wieloch (po 14 punktów).

Dzięki zwycięstwu Śląsk utrzymał ósme miejsce w tabeli, wciąż po piętach depcze mu jednak Siarka Tarnobrzeg, która wygrała wczoraj w Kłodzku i jest na dziewiątym miejscu tylko dzięki różnicy małych punktów. Wojskowych w weekend czeka wyjazd do Siedlec, gdzie zmierzą się z przedostatnią drużyną w stawce. To kolejny ważny mecz, w którym trzeba zwyciężyć – forma Wojskowych pozwala jednak z optymizmem patrzeć w najbliższą przyszłość. Hej Śląsk!