Enea Astoria Bydgoszcz – WKS Śląsk Wrocław

Enea Astoria Bydgoszcz 73 - 71 WKS Śląsk Wrocław
08 Kwi 2018 - 18:00Artego Arena, ul. Toruńska 59, Bydgoszcz

Warunkiem koniecznym do załapania się do czołowej ósemki 1. Ligi było dla Trójkolorowych zwycięstwo w Bydgoszczy z Enea Astorią. Po 28 zmianach prowadzenia, 7 remisach i celnym rzucie Patryka Śpicy na 3 sekundy przed końcem meczu, to gospodarze mogli cieszyć się ze zwycięstwa 73:71. Swoje spotkania wygrały też Biofarm Basket Poznań i Elektrobud-Investment ZB Pruszków, co oznacza, że nawet ewentualne zwycięstwo zawodników Radosława Hyżego nie zagwarantowałoby im udziału w play-offach.

W drużynie Śląska znakomicie w spotkanie wszedł Jakub Musiał, który trafił 3 kolejne rzuty i zdobył dla Wojskowych pierwsze 6 oczek. Astoria grała w sposób, którego można było się spodziewać – bydgoszczanie w większości akcji szukali izolacji dla swoich podkoszowych i przynosiło to zamierzony efekt. Goście dosyć często pudłowali, ale celne trójki Aleksandra Dziewy i Jana Grzelińskiego nie pozwoliły rywalom znacznie odskoczyć. Po pierwszych 10 minutach gospodarze prowadzili 22:17.

Wrocławianie rozpoczęli drugą kwartę od mocnego uderzenia. Twarda obrona poskutkowała wyprowadzeniem kilku kontr, po których Śląsk prowadził już 29:23. Mimo agresywnej gry bydgoszczan, zawodnikom Hyżego udawało się unikać fauli. Dzięki świetnej dyspozycji Pawła Śpicy, gospodarzom odrobili jednak stratę, a nawet wyszli na prowadzenie 35:34.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ znacznej zmianie. Drużyna Konrada Kaźmierczyka niemal nie oddawała rzutów zza łuku, utrzymywała za to bardzo dobrą skuteczność w próbach z półdystansu. We wrocławskiej ekipie za 3 przymierzyli za to Aleksander Dziewa czy Jakub Musiał i Tomasz Żeleźniak. Obie ekipy dosyć często traciły piłkę w prosty sposób, przed decydującą częścią gry w nieco lepszej sytuacji był jednak Śląsk (55:51).

W ostatniej kwarcie gra nadal toczyła się według schematu akcja za akcję. Żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć. Trójkolorowi nie mogli znaleźć sposobu na wychodzącego po zasłonach Pawła Śpicę, gości w grze utrzymywał za to Aleksander Dziewa, który 9 ze swoich 18 punktów zdobył właśnie w czwartej ćwiartce. Przy stanie 71:71 na 9 sekund przed końcem meczu środkowy popisał się fantastycznym blokiem, gospodarze wciąż mieli jednak 4 sekundy na dogranie akcji. W trudnej sytuacji z półdystansu ponownie trafił Paweł Śpica, a po drugiej stronie parkietu spudłował Jan Grzeliński, dzięki czemu Astoria wygrała ostatnie w tym sezonie starcie 73:71.

– Zdawaliśmy sobie sprawę mocnych stron rywala, uczulaliśmy na to zawodników ale niestety w ferworze walki część z nich nie była w stanie spełnić założeń. To normalna sprawa w koszykówce, kluczową kwestią jest natomiast ilość tych popełnionych błędów. Graliśmy dobrze, ale wynik nie do końca się zgadzał, co wynikało ze strat, których było zdecydowanie zbyt wiele – ocenił spotkanie trener Hyży.

Mimo dominacji na tablicach (41:30), Wojskowi przez całe spotkanie mieli problemy z obroną sytuacji 1 na 1 w strefie podkoszowej oraz rzutów po zasłonach rywali. Wrocławianie nie zdołali odskoczyć m.in. dlatego, że trafili tylko 8 z 35 prób zza łuku (Astoria 3/9), a także popełnili aż 19 strat. W najważniejszym momencie spotkania nie do zatrzymania okazał się Paweł Śpica (27 pkt, 5 zb, 4 ast, 2 p). Najlepszego zawodnika gospodarzy wspierali Patryk Gospodarek (7 pkt,  5 ast, 2 p), Łukasz Frąckiewicz (12 pkt, 6 zb) i Michał Aleksandrowicz (11 pkt, 6 zb, 5 ast, 2 p). W drużynie wrocławian najlepiej zagrali Jan Grzeliński (22 pkt, 7 zb, 7 ast, 10/24 z gry), Aleksander Dziewa (18 pkt, 13 zb, 2 ast), Jakub Musiał (15 pkt, 4 zb, 3 ast) i Karol Michałek (7 pkt, 7 zb). Żaden z pozostałych zawodników nie wyróżnił się, skuteczność większości drużyny pozostawiała sporo do życzenia.

– Długo rozmawialiśmy w szatni po tym spotkaniu. Niestety na przestrzeni całego sezonu popełnialiśmy mnóstwo błędów indywidualnych, których można było uniknąć. Samo popełnienie błędu nie jest złe, zły jest natomiast brak wyciągniętych wniosków. Uważam, że pod tym względem sezon jest przegrany i bardzo nad tym ubolewam, bo ta drużyna ma potencjał na zajmowanie dużo wyższych lokat. Nie uchylam się od odpowiedzialności. Uczuliłem zawodników, że to nie jest koniec sezonu – koszykarzem jest się przez 12 miesięcy i wracamy do jeszcze cięższej pracy nad sobą – dodał Radosław Hyży.

Elektrobud-Investment ZB Pruszków wygrał w Warszawie z KK 75:63, a Biofarm Basket Poznań ograł na wyjeździe Pogoń Prudnik 97:93, co i tak definitywnie przekreśliło szanse Wojskowych na awans do czołowej ósemki. To nie był łatwy sezon. Wojskowi ponieśli kilka porażek z niżej notowanymi drużynami (Pogoń Prudnik, Energa Kotwica Kołobrzeg, Zetkama Doral Nysa Kłodzko), które w ostatecznym rozrachunku przesądziły o braku udziału w fazie play-off. Z drugiej strony na przestrzeni rozgrywek widać było stopniowy progres, jaki notuje drużyna Radosława Hyżego. Wyrównane starcia z faworytami czy seria 6 kolejnych zwycięstw i wygrana w Lesznie z tamtejszą Jamalex 1912 Polonią pokazały, że w tej drużynie drzemie duży potencjał. W następnym sezonie mamy nadzieję przekuć go na awans do ekstraklasy. Hej Śląsk!