WKS Śląsk Wrocław – GKS Tychy

WKS Śląsk Wrocław 94 - 86 GKS Tychy
04 Mar 2018 - 20:30Hala AWF, al. Paderewskiego 35

Choć rywal był „w gazie”, Śląsk sprostał niełatwemu zadaniu i pokonał na własnym parkiecie GKS Tychy. Tym samym podopieczni Radosława Hyżego odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo i awansowali na siódme miejsce w tabeli, wyprzedzając Elektrobud-Investment ZB Pruszków.

Od początku meczu Śląsk grał agresywnie i starał się uciec rywalom, Ci jednak na to nie pozwalali. Najczęściej dla gospodarzy trafiał Jan Grzeliński, ale druga trójka Marcina Pławuckiego przed końcem pierwszej kwarty pozwoliła odskoczyć wrocławianom na pięć oczek (21:16).

W pierwszych minutach drugiej części spotkania Wojskowi skupili się na obronie niewielkiej przewagi, ale dzięki konsekwentnej grze doprowadzili z czasem do jej powiększenia. Po punktach Aleksandra Dziewy i Jana Grzelińskiego Śląsk prowadził już 34:21. W ekipie GKS-u najlepiej grali byli zawodnicy WKS-u: Norbert Kulon i Michał Jankowski. Przed przerwą udało im się nieco zmniejszyć przewagę gospodarzy, ale to podopieczni Radosława Hyżego utrzymali ofensywnie usposobionego rywala na 31 punktach w pierwszej połowie, samemu zdobywając 40 oczek.

Po powrocie z szatni dobrą grę kontynuował Grzeliński a kapitalne wsparcie z ławki tradycyjnie dał Marcin Pławucki. Niestety pod koniec trzeciej kwarty w naszych szeregach nastąpił ofensywny zastój, a rywale dzięki agresywnej grze często stawali na linii. Tam nie zawodzili Michał Jankowski czy Norbert Kulon, który trafił też dwie trójki. Wszystko musiało rozstrzygnąć się w czwartej kwarcie, Śląsk prowadził przed nią bowiem już tylko 64:58.

Początek decydującej części gry był w wykonaniu gospodarzy piorunujący. Wrocławianie nie pozwoli zawodnikom GKS-u zdobyć punktów przez pierwsze trzy minuty, sami zaliczyli w tym czasie run 11-0. Duży udział zwłaszcza na początku miał w tym ponownie Jan Grzeliński. Z czasem rywale wrócili jednak do lepszej gry i dzięki wsparciu Damiana Szymczaka i Dawida Słupińskiego zaczęli gonić podopiecznych Radosława Hyżego. Ważne punkty zdobywali wówczas Jakub Musiał (10 pkt w 13 min, kilka godzin wcześniej 19 pkt, 6 zb, 5 ast w wygranym 87:71 meczu z Rosą Radom na MPU20) oraz Marcin Pławucki. Śląsk ponownie w końcówce wykazał się dużą dojrzałością. Dzięki kolejnym trafieniom w ostatnich minutach „Spławika” i Aleksandra Dziewy udało się utrzymać przewagę, a rywalom pozostało faulować taktycznie. Na linii nie zawiedli wówczas Musiał, Grzeliński i Pławucki. Ostateczny wynik to 94:86.

– Wreszcie zaczęliśmy grać tak jak chciał tego od nas trener. Zajęło to naprawdę dużo czasu, odkąd przyszedł trener Hyży graliśmy w kratkę, momentami dobrze, momentami źle. Teraz czujemy, że ustabilizowaliśmy formę, każdy wie, co ma robić, każdy zna swoje mocne strony i wykorzystujemy to jako drużyna. O to chodzi w koszykówce, choć trzeba przyznać też, że w końcówce ponownie zdarzyły nam się głupie faule i ponownie nie uniknęliśmy nerwówki. Musimy na to uważać – mówił po meczu szczęśliwy Jan Grzeliński.

Na swoim parkiecie ponownie znakomicie zaprezentował się Marcin Pławucki, zdobywca aż 26 pkt (5/12 za 3, 9/16 z gry). 21 pkt, 5 ast (9/17 z gry) zaliczył Jan Grzeliński, a kolejne double-double wywalczył Aleksander Dziewa (17 pkt, 10 zb, 7/13 z gry). Po 10 oczek zdobyli Karol Michałek i Jakub Musiał. Wojskowi wygrali zbiórkę aż 35:23 i rozdali 18 asyst przy 10 po stronie rywali. Niemal przez całe spotkanie gospodarze mieli jednak ogromny problem z faulami. W ostatnich minutach gry aż 6 zawodników było zagrożonych wykluczeniem za kolejne przewinienie. Ostatecznie grę przedwcześnie skończył tylko Adrian Mroczek-Truskowski. Zawodnicy GKS-u Tychy na linii stawali aż 45 (!) razy, zdobyli w tym elemencie 30 punktów. Trójkolorowi oddali aż 35 rzutów zza łuku (przy 18 rywala), trafili 13 razy (rywal 8). Dla przeciwnika najlepiej punktowali Michał Jankowski (24 pkt, 6zb), Norbert Kulon (20 pkt, 5 ast, 3 p), Damian Szymczak (15 pkt) i Dawid Słupiński (11 pkt).

Taki Śląsk chcemy oglądać. Grający odważnie, agresywnie ale i odpowiedzialnie. Czwarta z rzędu wygrana obrazuje wzrost formy wrocławian, który zdaje się, że przyszedł w najważniejszym momencie sezonu. Z odwrotną sytuacją mierzy się obecnie nasz następny rywal – Jamalex 1912 Polonia Leszno, która przegrała trzy ostatnie spotkania. W takim przypadku Wojskowi nie będą stali w Lesznie na przegranej pozycji i z pewnością zrobią wszystko, by zdobyć 2 punkty na parkiecie wicelidera tabeli. Hej Śląsk!