WKS Śląsk Wrocław – KK Warszawa

WKS Śląsk Wrocław 89 - 53 KK Warszawa
20 Sty 2018 - 18:00Hala AWF, Al. Paderewskiego 35

Plan na mecz z KK Warszawa był tylko jeden – wygrać i to wygrać zdecydowanie. Wrocławianie wywiązali się z niego w całości i w starciu z ostatnią drużyną w tabeli zgarnęli pierwsze w 2018 roku zwycięstwo.

Po bardzo słabym spotkaniu w Kłodzku, oczywiste stało się, że w drużynie muszą zajść pewne zmiany. Można było je dostrzec już w startowej piątce – po raz pierwszy wyszli w niej jednocześnie Karol Michałek i Aleksander Dziewa, wyjściowy debiut na pozycji niskiego skrzydłowego zanotował Mikołaj Ratajczak, a obwód uzupełnili Jan Grzeliński i Jakub Musiał.

Mecz rozpoczął się dla Trójkolorowych wedle najlepszego z możliwych scenariuszy. W pierwszym posiadaniu Musiał zaliczył akcję 3+1, chwilę później zza łuku trafił Ratajczak, a kolejne dwa oczka dołożył rozgrywający i było już 9:0 dla gospodarzy. Zawodnicy stołecznej drużyny pierwsze punkty zdobyli po 3 minutach za sprawą trójki Mikołaja Motela. Ogółem w pierwszej kwarcie uzbierali ich 12, Wojskowi zaś 25, a aż 15 z nich było udziałem Jakuba Musiała.

Różnica w umiejętnościach pomiędzy obiema ekipami była zauważalna, ale żaden mecz nie wygra się sam. Na twarzach gospodarzy widać było ogromną determinację, by jak najszybciej rozstrzygnąć losy tego starcia. Dzięki konsekwentnej grze wygrali drugą część gry 23:16 i w przerwie w pełni kontrolowali spotkanie, prowadząc 40:19.

Drużyna Andrzeja Kierlewicza przez całe 40 minut borykała się z tymi samymi problemami. Warszawiacy nie mogli przebić się przez defensywę Śląska przez co większość ich gry w ataku stanowiły rzuty z półdystansu czy dystansu przy obecności obrońcy. Wojskowi dzielili i rządzili za to w praktycznie każdym elemencie gry aż do końca spotkania, które wygrali ostatecznie aż 89:53.

– Przed tym meczem zmotywowaliśmy się sami, choć trener Hyży też wywierał pewną presję. Bardzo zależało nam na wygraniu tego spotkania, walczyliśmy na 100% i daliśmy z siebie wszystko i w ataku, i w obronie. To zaprocentowało. W trzeciej kwarcie mieliśmy jeszcze krótki przestój, chcemy to wyeliminować i grać przez cały czas na takim samym, dobrym poziomie – podsumował spektakl jego pierwszoplanowy aktor czyli Jakub Musiał.

Gospodarze utrzymali w sobotę przyjezdnych na skuteczności ledwie 28% z gry. Deskę wygrali aż 44 do 31, zebrali 9 piłek w ataku i rozdali 17 asyst przy 13 stratach. Zwracają też uwagę statystyki defensywne – 10 przechwytów i 7 bloków. 3 z nich były autorstwa Aleksandra Dziewy, który zaliczył kolejne double-double w postaci 12 punktów i 14 zbiórek. Jakub Musiał skończył mecz z 25 punktami (9/16 z gry), 4 asystami, 3 zbiórkami i 2 przechwytami. 13 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty miał Marcin Bluma, a 10 punktów, 5 asyst, 3 zbiórki i 3 przechwyty Jan Grzeliński. Dobrze swoją szansę wykorzystał Mikołaj Ratajczak, którego linijka statystyczna to 6 punktów, 7 zbiórek, 2 asysty i 2 bloki. W ekipie z Warszawy trzech graczy zaliczyło dwucyfrową zdobycz – byli to Marek Iwanowicz (11), Mikołaj Motel (11) i Krystian Koźluk (10).

Zwycięstwo w tym starciu była dla Wojskowych obowiązkiem, ale cieszy przede wszystkim styl w jakim przyszło. KK Warszawa pokonał w poprzedniej kolejce Sokół Łańcut, jednak zawodnicy Radosława Hyżego zagrali pewnie i zdecydowanie na przestrzeni całego meczu i podkreślili różnicę dzielącą obie drużyny. Takich konkretnych występów oczekujemy od Trójkolorowych także w starciach ze zdecydowanie silniejszymi rywalami. Pierwsza ku temu okazja już za tydzień, wrocławianie jadą bowiem do Stargardu, by podjąć tam lidera tabeli – Spójnię. Nie będzie łatwo, ale jak zawsze – liczymy na zwycięstwo. Hej Śląsk!