WKS Śląsk Wrocław vs. Kotwica Kołobrzeg

WKS Śląsk Wrocław 73 - 74 Kotwica Kołobrzeg
04 Lis 2017 - 18:00

Radosław Hyży na pierwsze zwycięstwo swoich zawodników przed własną publicznością będzie musiał jeszcze poczekać. Wojskowi wypuścili wczoraj z rąk 16-punktowe prowadzenie i w dramatycznych okolicznościach przegrali z Energa Kotwicą Kołobrzeg 73:74. 

Początek spotkania należał do gości, którzy wypracowali 8 punktów przewagi. Trójkolorowi z czasem jednak się przebudzili i zaczęli trafiać do kosza, zwłaszcza zza łuku. Dzięki trójkom Wojciecha Jakubiaka, Marcina Blumy czy Macieja Krakowczyka straty szybko udało się zniwelować. Krakowczyk już w pierwszej kwarcie zdobył 7 oczek i Śląsk prowadził 21:16.

W drugiej części gry kolejne dwa rzuty za 3 punkty dołożył Wojciech Jakubiak, Kotwica trzymała się jednak blisko dzięki dobrej postawie swoich liderów: Łukasza Bodycha i Pawła Dzierżaka. Po raz kolejny zawodnicy Hyżego przed przerwą zagrali jednak znakomicie. Ponownie zza łuku trafili Marcin Bluma i Maciej Krakowczyk. Niski skrzydłowy był wczoraj w niesamowitym gazie. Jego wsad w końcówce drugiej kwarty zelektryzował publiczność i był częścią serialu punktowego 11-4, który przed przerwą dał gospodarzom prowadzenie 43:27 i, wydawałoby się, kontrolę nad meczem.

Podopieczni Pawła Blechacza po zmianie stron od razu odrobili 6 punktów straty i zwietrzyli swoją szansę. Ofensywa Śląska zaczęła lekko się zacinać, co spowodowało niepotrzebne straty i łatwe punkty gości, którzy zaczęli również trafiać za trzy. Przewaga gospodarzy błyskawicznie stopniała do jednocyfrowej. Po trójce Pawła Pawłowskiego, przed czwartą kwartą zawodnicy Hyżego prowadzili już tylko 57:54.

Ostatnia część meczu nie zaczęła się dla Wojskowych dobrze. Przez niemal trzy minuty nie byli w stanie trafić do kosza rywali, podczas gdy Ci wyszli na pierwsze od początku starcia prowadzenie. Po przerwach na żądanie dla trenera gospodarzy, atak wreszcie nieco ruszył, wciąż jednak był problem z obroną. Fenomenalny tego dnia Maciej Krakowczyk raz za razem bombardował rywali zza łuku, ale wynik cały czas oscylował w granicach remisu. Na 43 sekundy przed końcem meczu Śląsk prowadził 73:72 i rozgrywał swoją akcję. Niestety Jan Grzeliński nie trafił z półdystansu i ostatnie posiadanie należało do zawodników Kotwicy. Goście zagrali długą akcję, czego efektem były punkty świetnie grającego tego dnia Pawła Dzierżaka na 5 sekund przed końcową syreną. Wrocławianie wykorzystali wcześniej swoje przerwy na żądanie i zmuszeni byli zagrać błyskawiczną akcję. Niestety Janowi Grzelińskiemu ponownie nie udało się trafić z trudnej pozycji i to przyjezdni rzutem na taśmę wygrali spotkanie.

– Myślę, że za szybko uwierzyliśmy w nasze zwycięstwo, chcieliśmy zbyt łatwo wygrać. Popełniliśmy dużo głupich strat, które prowadziły do łatwych punktów rywala. Przeciwnicy uwierzyli przez to, że mogą wyjść z tego starcia zwycięsko. Niestety tak się stało, wygrali ten mecz w ostatniej akcji. Nie jest to dla nas łatwe, ale trzeba trzymać głowę w górze – w środę gramy kolejny mecz i trzeba go wygrać. Ostatnią akcję biorę na siebie, bo to ja kryłem Pawła Dzierżaka, ale w całym spotkaniu było tyle błędów w ataku i obronie, że jest to nie do przyjęcia – mówił po meczu Maciej Krakowczyk.

Skrzydłowy zdobył wczoraj 25 punktów (5/8 za 3, 10/15 z gry), zebrał 9 piłek i miał 2 przechwyty. Poza nim w drużynie Śląska dwucyfrową zdobycz miał jeszcze tylko Jan Grzeliński, autor 10 punktów, 4 zbiórek i 4 asyst. Rozgrywający trafił jednak tylko 5 z 17 rzutów. Po 9 oczek zaliczyli Aleksander Dziewa (10 zbiórek) i Wojciech Jakubiak (3/8 za 3). W drużynie gości 23 punkty zdobył Łukasz Bodych

(8/22 z gry) ale bezsprzecznie najważniejszym graczem w ekipie z Kołobrzegu był Paweł Dzierżak, który, wliczając zwycięski rzut, zaliczył 16 oczek, 8 asyst, 7 zbiórek i 4 przechwyty. Goście zdobyli 12 punktów ze strat, 11 z szybkiego ataku, co było widać szczególnie w drugiej połowie meczu.

Obecny bilans Śląska to 3 zwycięstwa i 5 przegranych. O jego poprawę Trójkolorowi powalczą w najbliższych dniach dwukrotnie – najpierw w środę zagrają w Poznaniu z tamtejszym Biofarmem, a w sobotę podejmą u siebie jedyną drużynę, która jeszcze nie wygrała żadnego meczu – SKK Siedlce. Hej Śląsk!